Coraz mniej ćwiczę i coraz lepiej sie czuję. Paradoks? Patrząc na to, co dzieje się w kulturze masowej rzeczywiście tak może się wydawać. Po urodzeniu pierwszego dziecka bardzo szybko chciałam wrócić „do normalności” czyli do stanu sprzed ciąży. Zarówno pod kątem formy jak i zawodowo. Sądziłam, że po urodzeniu drugiego dziecka będzie podobnie, że po prostu powtórzę to, co wydarzyło się 3 lata wstecz. Tak się jednak nie stało. Przez te kilka lat przeszłam głęboką przemianę. Uleczyłam niektóre fragmenty mojej duszy, które podszeptywały mi o tym, że nie jestem wystarczająco dobra. Spotkałam na swojej drodze wspaniałych nauczycieli dzięki, którym dostrzegłam zupełnie nowe jakości w życiu. Jednym z takich uleczających procesów było napisanie książki, w której piszę o swoim podejściu do ćwiczeń. Możesz ją znaleźć TUTAJ. Ale nie o tym dzisiaj. Może inny razem, jeśli ten aspekt jest dla Ciebie interesujący.
Mniej ćwiczę, więcej się ruszam
To nie jest tak, że zanegowałam aktywność fizyczną. Absolutnie nie, z całą pewnością stwierdzam, że jest ona kluczowa dla naszego zdrowia i dobrego samopoczucia zarówno tego fizycznego jak i psychicznego. Zmieniło się jednak moje postrzeganie tego tematu. Zainteresowałam się ruchem naturalnym, czyli czymś co tak naprawdę wykonujemy na co dzień. Powinniśmy starać się mieć jak najwięcej różnorodnego ruchu każdego dnia. Nie tylko tego liniowego i powtarzalnego jak przysiad i podpór. Moją ogromną inspiracją jest Katy Bowman, o której wspominałam już kilkukrotnie. Każdego dnia staram się jak najwięcej chodzić tam, gdzie tylko mogę, kucać, bawić się z dziećmi na powietrzu, siadać na podłodze, chodzić boso i wplatać wszystko co zawiera w sobie pierwiastek ruchu.
Nie samymi ćwiczeniami człowiek żyje
Coraz głośniej i więcej mówi się o tym, jak wieloskładnikowe jest tak naprawdę dobre i zdrowe życie. Pokazywanie go przez pryzmat ćwiczeń i diety było duuuużym i niezbyt fortunnym uproszczeniem. Ćwiczę i odżywiam się zdrowo, ale w moim samopoczuciu, wadze i poziomie szczęścia niewiele się zmienia. Co robię źle? Jest tutaj ukrytych tak wiele składników! Jakość snu i tego, jak spędzamy nasze dnie (ile czasu przebywasz na słońcu?), środowisko, w którym żyjemy, relacje międzyludzkie (w tym ilość przytulonych osób), emocje. Jak widzisz patrzenie na ludzki dobrostan przez pryzmat tylko dwóch składników byłoby sporym niedopowiedzeniem.
Mniej treningu więcej czasu na doświadczanie życia
Wszyscy jesteśmy ogromnie zajęci. To fakt. Szczególnie kobiety po pracy, pracują na drugim etacie w…domu. Trening stał się ostatnio kulturowo kolejną rzeczą, która na nas ciąży. Niestety jesteśmy jak te pikle w zalewie, a zalewa jest kulturą, w której jesteśmy zanurzeni. Mówi ona teraz ćwicz, bo jak nie ćwiczysz to coś jest z Tobą nie tak. Myślę sobie, że jeśli sporo się ruszasz, dbasz o siebie poprzez integrację dobrych nawyków w swoim życiu nie ma powodu do tego, aby przejmować się tym przekazem. Powtarzam jeszcze raz ruch i dbanie o siebie jest ważne, ale może odbywać się na wiele sposobów. Niekoniecznie musi to być bardzo wymagający trening.
Nie jest mi źle z tym, że czasami się tylko przeciągnę
W ayurwedzie i tradycyjnej medycynie chińskiej podkreśla się pozytywny wpływ umiarkowanej aktywności fizycznej na nasze zdrowie i witalność. To podejście jest jednak znacząco różne od tego, z którym spotykamy się w kulturze zachodniej. U nas im więcej tym lepiej. Myślę, że czas pokaże każdemu z nas czy rzeczywiście więcej znaczy lepiej. Jest to również zależne od celu, który nam przyświeca. Moim celem jest dobre życie, bez bólu, z energią i uważnością, która pozwala mi na doświadczanie i czerpanie przyjemności z… życia właśnie. Dlatego nie mam problemu z tym, jeśli dzisiaj zamiast wejść na matę porządnie się poprzeciągałam. Bo chodzi przecież o dobre życie właśnie, a nie o to ile jednostek treningowych zrobiliśmy Jeśli one podnoszą jakość Twojego życia to ekstra, jeśli jednak przesłaniają wszystko inne w tym sen, relacje i doświadczanie codzienności to warto się nad tym tematem zastanowić.
Mam nadzieję, że ten post był dla Ciebie inspirujący, koniecznie daj mi znać jakie jest Twoje podejście do ruchu, aktywności i treningu. Jestem ciekawa!
Uściski,
Kasia
PS. Już niebawem poprowadzę warsztat o stopach to wspaniała okazja, aby się spotkać i … wspólnie się poruszać 🙂 Więcej o warsztacie TUTAJ
Myślę, że ciężko ludziom w tych czasach znaleźć balans w życiu, również jeśli chodzi o ruch i ćwiczenia. W chwili obecnej jest ogromna presja otoczenia na to, by być fit, czyli chodzić na siłownię, być na diecie, spalać kalorie, budować mięśnie. I niby wszystko ok, bo przecież dzięki temu będziemy silni, zdrowi i będziemy mieć piękne ciało. Ale patrząc na ludzi w swoim otoczeniu, widzę że niekoniecznie tak jest. Niestety ruch naturalny, jak to bardzo fajnie nazywasz, jest czymś co mam wrażenie zanika powoli. Ludzie owszem ćwiczą na siłowni, ale jeżdżą tam samochodem, pomimo że mieszkają 10-15 min dalej. Niektórzy chodzą na basen, ale z tego co słyszę to raczej nie pływać, tylko wejść na chwilę, by potem posiedzieć w saunie. I mogłabym podać wiele więcej przykładów, kiedy to ludzie rezygnują z poruszania się o własnych siłach. Wydaje mi się, że ruch jest ważny, dieta jest ważna, ale to musi być część twojego życia, a nie wymuszony karnet na siłownię, bo jest to po prostu modne. I wszystko to o czym mówisz, ma dla mnie głęboki sens.
Ja akurat jestem odwrotnym przypadkiem. Staram się odżywiać zdrowo, ale nie jestem na żadnej diecie. Pracuję w laboratorium, więc cały dzień jestem w ruchu naturalnym, ponadto do pracy idę i wracam pieszo. W lecie gdy tylko możliwe, weekendy spędzam na rowerze. I pomimo tych wielu godzin w ruchu, czuję że moje ciało potrzebuje aktywności fizycznej innego rodzaju, więc od kilku miesięcy staram się ćwiczyć jogę. I wiem, że nie jest to idealne rozwiązanie, pewnie mi akurat przydałaby się ta “siłownia”, by wzmocnić ciało i mięśnie, ale w chwili obecnej tego nie czuję i nie chcę się zmuszać. I jest mi z tym dobrze póki co ????
Pracuje w małej wsi, mam 800 metrów do pracy. Wzbudzam ogromne zainteresowanie tym, ze chodzę do pracy pieszo bądź jeżdżę rowerem… Zastanawiam się gdzie ten świat zmierza skoro większość osób, mając 800 metrów do pracy (jak ja) wsiada do samochodu? A potem zastanawiają się dlaczego tak często chorują?
Pozdrawiam
To, co piszesz bardzo mi przypomina coś, co przeczytałam w książce pt. “Ikigai”, a potem usłyszałam na temat badań nad długowiecznymi społecznościami.
Jest takich kilka na całym świecie, m.in. właśnie na Okinawie, o tej społeczności opowiada “Ikigai”
Ludzie, którzy żyją długo, a nawet bardzo długo, jak na nasze współczesne standardy, w dobrym zdrowiu i sprawni i samodzielni, żyją zwyczajnie.
Sekret ich długowieczności tkwi właśnie w takim ruchu, o którym piszesz. Nie uprawiają sportów, nie ćwiczą specjalnie, ale dużo chodzą, do pracy, do sklepu w odwiedziny na piesze wycieczki, jeżdżą na rowerach, pływają dla przyjemności, uprawiają ogródki.
Spędzają dużo czasu w towarzystwie przyjaciół i rodziny, pomagają sobie, jedzą zdrowo i nie przejadają się. Nie jedzą sztucznych słodyczy ale nie jest to wynik presji, tylko po prostu zawsze tak jedli.
I każda z tych społeczności wierzy. W zależności od miejsca, kultury w coś innego, ale ta wiara jest ważna.
Nie wiem czy u Ciebie to intuicja czy czymś się inspirujesz, ale tak czy inaczej, bardzo się cieszę, że do Ciebie trafiłam Kasiu.
Bardzo się cieszę, że znalazłam Cię w Internecie. Ta kulturalna zalewa dotycząca bycia fit w sensie ćwiczeń co drugi dzień, spalania, siłowni, bardzo mnie przytłacza. Moje ciało po prostu tego nie znosi. Lubię chodzić, jeździć na rowerze, pływać, tańczyć i właśnie się rozciągać 🙂 To, co przekazujesz, bardzo do mnie trafia, ma sens. Dzięki!
Hej Tamaro, bardzo się cieszę! Taki był sens i cel założenie przeze mnie tej strony i pokazywania podejścia do ruchu właśnie w taki sposób. Spaceruj, pływaj, tańcz i nie przejmuj się tym, co Cię pozornie otacza. Ruch jest wszędzie, jest przejawem naszej życiowej energii.